wtorek, 9 sierpnia 2011

Woodstock, czyli do zobaczenia za rok...

XVII edycja Przystanku Woodstock przeszła do historii. Osobiście zapamiętam ją jako najlepszą, na której byłem. Jak to wyglądało dla całej reszty to osobny temat. Niestety jeden człowiek a nawet cały sztab ludzi nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego co dzieje się na tej imprezie, dlatego w relacji ograniczę się do tego co sam widziałem, albo co zrelacjonowali mi moi informatorzy. Informatorów oczywiście serdecznie pozdrawiam. ;)

Przed startem, czyli najgorsze w jechaniu na Woodstock...

W tym roku już tradycyjnie wyczekiwałem wyjazdu do Kostrzyna z wielką niecierpliwością i pewnym przerażeniem. To drugie miało związek z podróżą Woodstockowym pociągiem. Ci co jadą w Warszawy, Poznania, Wrocławia, czy innych miast na zachód od Wisły niech siedzą cicho, bo nie wiedzą czym jest szesnastogodzinna podróż rozpędzonym składem pełnym pijanych ludzi. Pomijając fakt, że zawsze znajdzie się jakiś debil, który zakłóci podróż to jest to wspomnienie pozostające w pamięci do końca życie.

W tym roku też się taki znalazł. Nie znam okoliczności, ani finału tej sprawy (choć słyszałem, że spotkał się ze Św. Piotrem), ale wiem, że chłopaczek trochę za daleko wystawił głowę z pociągu. Nie chcę się wdawać w dyskusję o bezpieczeństwie na Przystanku, ale jestem pewien, że to nie Owsiak wystawił ten łeb przez okno, nie nikt z organizatorów, nikt z pracowników kolei, czy fabryki alkoholu, którym zapewne był nieźle nasączony ów chłopaczyna, ani też żaden z pozostałych jadących pociągami Woodstockowiczów, ale jeden kretyn i sowicie za to zapłacił. I po raz kolejny sprawdziło się moje zdanie, choć tym razem w innym kontekście, że najgorsze w jechaniu na Woodstock jest właśnie jechanie na Woodstock.

Dzień pierwszy, czyli "trzy, dwa, jeden, Titus"...

Oficjalne rozpoczęcie festiwalu zawsze jest przepięknym widowiskiem, ale Przystanek Woodstock zaczyn się zawsze, zanim jeszcze Jurek Owsiak przywita wszystkich ze sceny i zanim zagra Orkiestra Komendy Głównej Policji w Warszawie. Trudno tak naprawdę określić moment kiedy można powiedzieć, że Przystanek Woodstock już jest, trwa i właściwie nie pozostaje nic innego tylko się bawić. Będę się więc trzymał oficjalnej rozpiski czyli trzech najważniejszych dni.

W czwartek festiwalowicze mogli rozpocząć dzień już o 8:00 poranną jogą na ASP. Dwie godziny później Akademia Sztuk Przepięknych zainaugurowała spotkania ze swoimi gośćmi. Pierwszym mówcą był lider zespołu Acid Drinkers Tomasz „Titus” Pukacki. Wokalista ściągnął tłumy i nie zawiódł, choć wypowiadał się o wiele bardziej wyważenie niż zwykł to robić jeszcze parę lat temu. Po Titusie na deskach ASP zagościł dziennikarz Gazety Wyborczej i TVN Bartosz Węglarczyk. Temat dyskusji czyli Stany Zjednoczone, był narzucony z góry przez organizatorów. Węglarczyk mówił ciekawie, barwnie i inteligentnie. Gdy przyszła kolej na dyskusję padło sporo pytań niewygodnych, czy wręcz nieprzyjaznych. Gość jednak odpowiadał cierpliwie i wykazał się niezwykłym doświadczeniem oraz wiedzą.

Przejdźmy wreszcie do koncertów. Po oficjalnej inauguracji o godzinie 15:00 na scenę wszedł zespół Plateau ze swoim projektem Grechuta. Ciekawe aranżacje, dobrze dobrani goście (no może poza niepasującą Anią Wyszkoni) i ponad godzinny koncert można uznać za wspaniałe rozpoczęcie przystanku.

Tego dnia naprawdę gorąco zrobiło się jednak po godzinie 20:00. Zaczęło się od punkrockowego uderzenia niemieckiej kapeli Donots a później poziom został utrzymany, gdy grały kolejno Heaven Shall Burn, Zebrahead, H-blockx i na zakończenie Skindred, którego koncert niektórzy zapamiętają jeszcze na długo.

Dzień drugi, czyli gramy do rana...

Oszczędzę wam już pisania o spotkaniach z ASP, na których okazało się, że na Woodstock przyjeżdża mnóstwo ekonomistów (spotkanie z prof. Markiem Belką) i drugie tyle miłośników polskiego kina (Marek Koterski) oraz podróżowania (Piotr Pustelnik). Przejdę najlepiej od razu do koncertów.

O 15:00 na dużej scenie pojawiła się Luxtorpeda. Ciekawy twór założony przez Litzę pokazał na scenie potężne uderzenie. Mocne gitarowe grani połączone z rapem Hansa z formacji Pięć Dwa Dębiec okazało się eksperymentem godnym dużej sceny. Kolejny koncert, który trzeba tego dnia wyróżnić to Jahcoustix z formacją The Yard Vibes Crew. Olbrzymia dawka pozytywnej energii, jakiej spodziewałem się dopiero na koncercie Gentlemana, spłynęła na Woodstockowiczów. I może właśnie ten pozytyw zadecydował o niesamowitym przyjęciu zespołu Kontrust. Sam Jurek Owsiak powiedział po koncercie austriackiej grupy, że to czarny koń festiwalu. Miał rację! Kontrust dał jedno z najlepszych show w tym roku a publika spełniała każdą prośbę wypowiadaną przez polską wokalistkę zespołu, Agatę. I tym sposobem pod sceną mieliśmy ścianę śmierci, młyn i całą masę rąk w górze.

Po zespole Kontrust zagrał Halloween a następnie smętne i usypiające Riverside. Kiedy Ci ostatni wreszcie zeszli ze sceny rozpoczął się Przystanek Republika. Dwugodzinny koncert w hołdzie Grzegorzowi Ciechowskiego trudno określić jakimikolwiek słowami. Zaczęło się niewinnie od występu dwóch obecnych formacji członków zespołu Republika. Następnie zagrano już utwory Ciechowskiego a wykonali je specjalnie zaproszeni goście. I tak przez scenę przewinęli się Kobra, Kasia Kowalska, Tomasz Lipnicki, Ania Dąbrowska, Titus, Maciej Silski i Glaca. Na widowni powiewały biało-czarne flagi. Prawdziwe show zrobił Glaca, wokalista Sweet Noise, który podczas wykonywania swojego utworu, rzucił się ze sceny w publiczność. Wydawało się, że stage diving zakończy się zgubieniem mikrofonu i odrobiną nerwów, ale na szczęście Glace spokojnie wrócił na scenę tą samą drogą, którą z niej zleciał.

Na koniec jeszcze jeden koncert, o którym trzeba wspomnieć. Po Przystanku Republika na scenę weszła nowojorska formacja Dog Eat Dog a ich występ to prawdziwy hołd dla muzyki, dla idei Przystanku i dla wszystkich Polaków. Wokalista, tak jak w jednym z klipów kapeli, wyszedł w polskiej koszulce. Dog Eat Dog zagrał swoje największe hity, w tym miedzy innymi No Fronts, Rocky i Who's the King?. Do tego John Connor, czyli wokalista zespołu, pokazał jak powinien wyglądać kontakt z publiką. W tle pomiędzy ich utworami pojawiły się takie utwory jak Full Clip Gang Starra, czy Back to Black Amy Winehouse. Nowojorczycy grali półtorej godziny a gdy schodzili ze sceny robiło się już jasno.

fot. owsiaknet.pl
Dzień trzeci, czyli przeciętny support Łąki Łan...

Jak można napisać czy powiedzieć o czymkolwiek co stało się trzeciego dnia, nie patrząc przez pryzmat koncertu The Prodigy? No nie można! Pewnie, że mógłbym napisać o dobrych koncertach Buldoga i Eneja, o spotkaniach z Ołdakowskim, Grabowskim i Nowickim, o Glacy biegającym po ASP i rozmawiającym z fanami, ale nie ma to sensu. Dzień trzeci tak naprawdę zaczął się dla większości Woodstockowiczów po 23:00 kiedy ze sceny zszedł Gentelman, który zagrał przepiękny, wspaniały, cudowny, itd. koncert, ale przecież o tym nie napiszemy, bo liczy się tylko The Prodigy. The Prodigy, które pokazało, że wielkie gwiazdy w Kostrzynie to zły pomysł. Żeby być uczciwym – nie zagrali słabo, ale rewelacji też nie było. Z zegarkiem w ręku pograli równą godzinę, pokazali swoje największe hity po czym uciekli do limuzyny i tyle ich Woodstock widział. Nie lubię tu pisać o względach pozamuzycznych, ale wydaje mi się, że skoro przez 17 lat żaden zespół, czy to banda chłopaczków z gitarami, czy wielka gwiazda pokroju Clawfingera, albo Guano Apes, potrafiły zagrać bez barierek pod sceną to i Brytyjczykom by się to udało. Zespół, na który przyjechało prawie 700 tysięcy ludzi zażyczył sobie nie tylko barierek, ale także zakazu filmowania koncertu, wyznaczenie strefy zero za sceną i czerwonego dywanu od kontenera do sceny, bo przecież nie będą, kurwa, chodzić po trawie!

Gdyby The Prodigy zagrało ostatni koncert na Woodstocku, to osobiście czułbym niedosyt po XVII edycji Przystanku, ale na szczęście na scenę weszło Łąki Łan. Już w zeszłym roku pokazali, że potrafią zagrać energiczny koncert, ale show, który zrobili w sobotę trudno rozpatrywać w kategoriach koncertu. To była eksplozja scenicznej energii, widowisko i nazwijcie to sobie jeszcze jak tylko chcecie. Po kilku utworach zrobiło się trochę spokojnie i wydawało się, że ŁŁ niczym nas już nie zaskoczą, ale potem nastąpił bis. Ci, którzy chcą się dowiedzieć co się wtedy działo niech poszukają na YouTube'ie, ale ostrzegam, że żadne słowa czy filmiki nie oddadzą atmosfery tego koncertu. To właśnie to wydarzenie sprawiło, że Woodstock AD 2011 zapamiętam tak wspaniale a koncert The Prodigy pozostanie w pamięci wielu tylko jako przeciętny support dla Łąki Funkowców.

Potem pozostało już tylko się pożegnać. Pożegnania na Woodstocku zazwyczaj wyglądają tak samo – piosenka, wolontariusze, przemówienie Jurka Owsiaka i połowa dziewczyn na widowni wyglądająca jakby właśnie pokroiły kilogram cebuli. To piękne wydarzenie, kończące najpiękniejszy festiwal świata, trzeba przeżyć choć raz, czego i wam życzę! Do zobaczenia za rok.

...i witamy po przerwie

Sprawa wygląda tak - w spontanicznym zrywie postanowiłem wznowić MT. No może nie w takim spontanicznym, bo to poniekąd kwestia tego, że udało mi się umówić na wywiad z jedną z zagranicznych gwiazd XVII Przystanku Woodstock i tan wywiad dostaniecie wkrótce! I nie - nie jest to The Prodigy, ale za to jest to zespół, który zagrał jeden z najenergiczniejszych i najlepiej przyjętych koncertów na tegorocznym Przystanku. A jeszcze dzisiaj, jak tylko skończę skrobać dostaniecie obszerną relacje z całego Woodstocku.

Co do dalszej działalności bloga - sam nie wiem w którym pójdzie to kierunku. Porozmawiamy z redakcją i ustalimy kto pisze, kto nie i jak to wszystko ma wyglądać. :) Ze swojej strony obiecuje, że będzie ciekawiej niż dotychczas.

Miłej lektury i zostańcie z nami jak najdłużej! :)

niedziela, 17 kwietnia 2011

Chwila przerwy...

Bez zbędnych wstępów: jako pseudo-naczelny tego bloga podjąłem decyzję o jego zawieszeniu. Powód? Jest ich kilka. Pierwszy i najważniejszy jest taki, że blog ten miał być z założenia tworem niejednolitym, kształtowanym przez kilku autorów, tymczasem jest zgoła inaczej. To ja od momentu założenia, świadomi lub nie, wyznaczałem kierunek, w którym ten blog idzie i miałem nań największy, niemal niepodzielny, wpływ. Tym samym, kiedy zaczynało mi brakować czasu (a brakuje mi go nieustannie) blog zamierał. Paradoksalnie, blog nie uzyskał mimo to charakteru. Czegoś, co wyróżniałoby go spośród innych blogów muzycznych. To kolejny powód, przez który chcę to wszystko ułożyć jeszcze raz.

O jednym mogę was zapewnić - Muzyczny Terminal wróci. Nie wiem kiedy, czy przerwa potrwa kilka dni, tygodni, czy miesięcy. Nie wiem w jakiej formie i co się zmieni, choć zapewne zmieni się większość.

Cieszy mnie wasza liczebność. Prawie 9 tys. wejść przez pół roku to wynik co najmniej nieprzeciętny, za co wam dziękuję. Martwi mnie tylko brak aktywności w komentarzach, ale może to wina właśnie nasza, czyli redakcji, nad czym będziemy się zastanawiać w najbliższym czasie.

Trzymajcie się ciepło i czekajcie cierpliwie, aż Terminal zastanie wyremontowany. Pozdro! ;)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Niedzielna videoteka - odc. XXIV

Siema w poniedziałek w Niedzielnej videotece. ;)

Rahim - Darkside
Darkside to pierwszy singiel promujący solo Rahima Podróże po amplitudzie. Klip powstał w podziemiach Skansenu Górniczego Królowa Luiza oddziału Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu a jego realizacją zajęła się grupa filmowa Przedmarańcza.


The Cranberries - Zombie
No to polecimy klasykiem.


The Herd - 2020
Rap australijskiej grupy to zaangażowane i polityczne teksty. U nas się tego nie lubi, u nich to jeden z najpopularniejszych zespołów. Dobry dźwięk i ciekawie zrobiony teledysk.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Niedzielna videoteka - odc. XXIII

Witam was wszystkich bardzo serdecznie. Weekend skończy się za około godzinę, więc to ostatni moment na Niedzielną videotekę.

O.S.T.R. - Szpiedzy tacy jak my
Kto choć trochę orientuje się w polskiej muzyce, ten na pewno przynajmniej słyszał o Ostrym. Łódzki raper i producent na scenie jest już ponad 10 lat i z niezwykłą regularnością wydaje co roku nową płytę. Szpiedzy tacy jak my promuje najnowsze wydawnictwo Adama Ostrowskiego pod tytułem Jazz, dwa, trzy.


Radiohead - Paranoid Android
Dziwny jest to teledysk. Niby rysunkowy, kolorowy i prosty, a jednak w połączeniu z muzyką niepokojący. Może dlatego, że ma w sobie elementy surrealizmu, a może ze względu na losy animowanych bohaterów? Oceńcie sami.


Wamdue Project - King of my castle
Wamdue Project to amerykańska grupa grająca muzykę elektroniczną, która powstała w 1994 roku w Atlancie. Jej liderem jest producent Chris Brann. King of my castle to najbardziej znany singiel formacji a teledysk do niego stanowią fragmenty filmu Ghost in the Shell w reżyserii Mamoru Oshii.


I to na dzisiaj tyle. Do usłyszenia!

piątek, 1 kwietnia 2011

Piotr Rogucki - "Loki – wizja dźwięku" (2011)


Film, który nigdy nie powstał. Ścieżka dźwiękowa do niego. Na niej piętnaście kompozycji Piotra Roguckiego, frontmana zespołu Coma. Tak wygląda w skrócie pomysł na pierwszy solowy album Łodzianina.

Pierwszą solową płytę wokalisty zapowiadano jako zaskakującą, odmienną od dotychczasowych dokonań Roguca. I faktycznie, zaskoczenie jest, ale dotyczy ono głównie warstwy muzycznej. Kojarzone dotychczas z głosem lidera Comy mocne brzmienia, na płycie Loki – wizja dźwięku jakby nieco zelżały i przesiąknęły czasami folkiem, czasami elektroniką [sic!], ale przede wszystkim dojrzałością. Pierwsze kilka kompozycji zachęca. Mocna tekstowo Wizja dźwięku, następnie Nie Bielsko, które brzmi trochę tak, jakby Rogucki nasłuchał się wcześniej Empire of the Sun, potem swojskie Argonauci i prześmiewczy Sopot.

Muzyk daje nam też momenty do refleksji w spokojnych, instrumentalnych Plastrach miodu, znajdujących się na krązku w trzech odsłonach. Taka chwila na zadumę daje płycie odrobinę równowagi. Sam album jednak po połowie, przestaje jakby trochę grać. Już nie jest tak fajnie, wyjątkowo i różnorodnie. Utwory już nie wbijają się do głowy tak jak na początku. Dzięki Bogu, ostatnie dwa utwory dają godne zakończenie. Szczególnie zamykające płytę I'm Not Afraid of Your Soul

Jeszcze o singlowych Szatanach słów parę. Utwór zdecydowanie wyróżniający się na płycie, dojrzały, łączący w sobie z jednej strony wartość artystyczną, z drugiej natomiast wpadający w ucho i przyciągający uwagę. I za to wielkie brawa dla Roguca, bo to niezwykle rzadkie zjawisko w naszym kraju. 

Piotr Rogucki – Loki – wizja dźwięku (2011, Mystic Production)
Ocena: 8/10 – bardzo dobre

czwartek, 31 marca 2011

Wieczorową porą - odc. I

Wieczorową porą to mój nowy nieregularny cykl artykułów, w których mam zamiar polecić wam od czasu do czasu trochę ciekawej muzyki. Kolejne odcinki będą tematyczne i mam nadzieję, że spodoba wam się ta koncepcja. Dziś trochę pojazzujemy.

Miles Davis
Pierwszy kawałek na dziś to The Doo Bop Song Milesa Davisa z albumu Doo Bop. Ostatnia nagrana przez legendarnego jazzmana płyta, wydana już po jego śmierci w 1991 roku (premiera Doo Bop miała miejsce 30 czerwca 1992 roku) nagrana została we współpracy z raperem, którego pseudonim zapewne nic wam nie powie - Easy Mo Bee. Jak to brzmi oceńcie sami: tutaj!

Jak już jesteśmy przy Milesie, to aż szkoda nie zahaczyć o jeden z najlepszych krążków muzyka - Tutu. Utwór o tym samym tytule, który otwiera płytę, brzmi mocno ale i melodyjnie. To niezwykła symfonia dźwięków. Klik!

Hocus Pocus
The Doo Bop Song nie jest jedynym utworem łączącym jazz i rap jaki chcę wam dziś zaprezentować. Pominę opcje najbardziej oczywiste, czyli płyty Guru z serii Jazzmatazz i dokonania The Roots. Skupmy się raczej na Europie, a tu niekwestionowanym mistrzem łączenia tych dwóch gatunków jest francuski zespół Hocus Pocus. Wystarczy kliknąć tutaj oraz tutaj.

Michał Urbaniak
Na koniec jeszcze jeden utwór z naszego podwórka. A konkretnie Michał Urbaniak vel Urbanator w utworze Hopscotch. I tyle w tym temacie. Do usłyszenia! (:

niedziela, 27 marca 2011

Niedzielna videoteka - odc. XXII

Dziś pierwsza wiosenna videoteka. Będzie więc coś o kwiatkach (różach konkretnie) i przełamywaniu lodów.

Nick Cave & Kylie Minogue - Where the Wild Roses Grow
Zaczynamy od staroci. Singiel, nagrany przez duet Nick Cave i Kylie Minogue, miał promować album Murder Ballads.


TV on the Radio - Will Do

Jaki można dostać wspanialszy prezent, niż umieszczenie w Niedzielnej videotece na naszym blogu? Nie wiem. Grupa TV on the Radio pewnie też nie wie. Nie muszą się nad tym zastanawiać, gdyż taki właśnie prezent, z okazji 10. urodzin, ode mnie dostają.


Britney Spears - Break The Ice
Na koniec, nieporywający muzycznie, za to ciekawy wizualnie kawałek Britney Spears. Numer pochodzi z płyty Blackout.


Miłej zabawy ;)

poniedziałek, 21 marca 2011

Piotr Rogucki - "Szatany"

Dziś swoją premierę ma pierwszy solowy album Piotra Roguckiego - Loki wizja dźwięku. W najbliższych dniach planuje popełnić recenzję tego albumu, ale póki co musi wam starczyć pierwszy singiel z tej płyty. Utwór Szatany, jak opisuje go reżyser teledysku, opowiada o postaci która wpadła w wir zdarzeń i sytuacji, z których nie potrafi się wydostać. Wszystko co pcha bohatera w kolejne czyny, jest silniejsze niż zdrowy rozsadek. 

Sam album zapowiadany jest jako zaskakujący i skłaniający do przemyśleń. Na razie nie mogę tego potwierdzić, ale zapraszam do obejrzenia teledysku. :)

niedziela, 20 marca 2011

Niedzielna videoteka - odc. XXI

Już prawie mamy wiosnę! Przez chmury zaczyna przebijać się słońce, na chodnikach nie ma już śniegu i do tego ludzie jacyś tacy rozkojarzeni. Dla tego w dzisiejszej Videotece będzie... sami zobaczycie.

System Of A Down - Chop Suey!
Jakże to energetyczny utwór! Taki pełen pozytywnej energii!


Rammstein - Sonne
"Mój sokole chmurnooki..." Oj przepraszam, to nie ta piosenka, hmm ale równie romantycznie i delikatnie zanucą nam dzisiaj chłopcy z sąsiedniego kraju.


Slipknot - Duality
Ahhh jacy oni są przystojni, te ich piękne buźki, głębokie spojrzenie, starannie uczesane włosy. Nic tylko się zakochać!


Było ciężko, troche mrocznie i wspaniale! Aaaa właśnie stuknęło nam "oczko".

niedziela, 13 marca 2011

Niedzielna videoteka - odc. XX

Taaaak ! To już XX (DWUDZIESTA ignorancie nieznający rzymskiego systemu liczenia, w którym zero nie istnieje!) V-I-D-E-O-T-E-K-A, co więc wiąże się z jednym - przeglądem tego, co tygryski lubią najbardziej - a dzisiaj o tym, co lubią, decyduję JA!
Jedziem ze śledziem!

MC Hammer - U Can't Touch This

Na pierwszy ogień coś smacznego i lekkiego, jak kaseta audio rodem z lat 90-tych. Teledysk, który ukazał kulturę hip-hopu w sposób zabawny i chwytliwy, jak macki ośmiornicy przyklejone kropelką do analogowego boomboxa firmy Panasonyx.



Beastie Boys - Intergalactic
Jedziemy dalej - ktoś powiedział, że biali nie potrafią skakać... a hip-hop to już w ogóle powinni omijać z daleka (tak tak, Panie Eminem, do Imć Slim Shady'ego Waćpana pijem właśnie). No dobra, ale TEGO nikt się nie spodziewał:



Korpiklaani - Wooden Pints

Dobra dobra... To tyle jeśli chodzi o hip-hop. Teraz coś z zimnych fiordów północy. Pradawni wojowie fińskich wybrzeży przetrwali ucywilizowanie Skandynawii i teraz... nagrywają płyty. Arrr! Więc teraz wbijaj z nimi na biesiadę w górskiej chacie. :) Show them how to BIESIADOWAĆ!



Ok, to by było na tyle, jeżeli chodzi o ten jubileuszowy odcinek Videoteki. Na szczęście w koło jest wesoło. Wiosna w pełni!

C U SOON! :)
R.

PS A propos wiosny... :


Vivaldi - Wiosna

piątek, 11 marca 2011

Eldo - "Jam" (teledysk)


Już jest! Bez zbędnych wstępów, drugi oficjalny teledysk do ostatniej płyty warszawskiego rapera Eldo, Zapiski z 1001 nocy. Klip powstał do utworu Jam.

niedziela, 6 marca 2011

Niedzielna videoteka - odc. XIX

Siemacie ludzie. Czas na XIX videotekę!

Fabri Fibra - Speak English
Mówisz "włoski rap", myślisz Fabri Fibra. Najbardziej znany reprezentant sceny z Półwyspu Apenińskiego w "pomazanym" klipie do utworu Speak English.


Kult - Marysia
Z płytą Hurra! było dużo zamieszania i stresów dla Kultu, gdy ta wyciekła przed premierą. Ileż się pan Staszewski naklął i nanarzekał na internautów, co nie zmienia faktu, że krążek okazał się rewelacyjny. Tu teledysk do jednego z utworów - Marysia.


Oldelaf - Le Café
Sympatyczny klip do sympatycznej francuskiej piosenki. Dla osób nie władających językiem Balzaca dodatkowo polskie napisy.

niedziela, 27 lutego 2011

Niedzielna videoteka - odc. XVIII

Witam wszystkich!

Sade - The Moon and The Sky
W dzisiejszej Videotece będzie, cóż, po prostu delikatnie. Zacznę od niezwykłej Sade, a właściwie Helen Folesade Adu, którą bez zbędnych konwenansów można nazwać mistrzynią tworzenia klimatu.

Cat Power - Lived In Bars
Podobno kot jedną łapą zawsze jest na tamtym świecie, dla tego właśnie jest taki niezwykły, widzi i słyszy rzeczy których zbadanie jest niemożliwe. Właśnie taka jest muzyka Cat Power.


Erykah Badu - On & On
Sami przyznajcie, że słuchając tego kawałka temperatura w waszym pomieszczeniu podnosi się o kilka stopni.



Archive - Bullets
Uprzejmie informuje że zespól Archive pojawi się w tym roku w naszym zimnym kraju.


Radiohead - No Surprises
Na szczęście są piosenki które wstrzymują dla nas czas, pozwalają słuchającemu zanurzyć się w swoich łagodnych tonach, by natychmiast utonąć w myślach. Moim zdaniem ten utwór właśnie taki jest. No Surprises.

czwartek, 24 lutego 2011

Premiera teledysku R.U.T.A. - "Z batogami"

Wczoraj miała miejsce premiera klipu do nowego projektu Maćka Szajkowskiego - R.U.T.A. Więcej o projekcie możecie przeczytać w poniższej w nocie od wytwórni Karrot Kommando. No i oczywiście prezentujemy wam też teledysk.

"W warszawskim Studio AS One skończyły się właśnie prace nad albumem R.U.T.A. - GORE - Pieśni buntu i niedoli XVI - XX w. Premiera tego niecodziennego projektu odbędzie się w pierwszy weekend marca. Wtedy pojawi się ona w sklepach muzycznych w całym kraju. O szczegółach poinformujemy niebawem.

Tymczasem polecamy wam do obejrzenia teledysk do utworu Z batogami. Klip jest autorstwa znanego opolskiego rysownika Łukasza Rusinka.

- Chcieliśmy, żeby R.U.T.A. nie odwoływała się wyłącznie do przeszłości, ale by miała w sobie odbicie tego co dzieje się współcześnie - opowiada głównodowodzący zespołu Maciej Szajkowski - Łukasz już po krótkiej rozmowie doskonale zrozumiał nasze intencje. Stworzył obraz znakomicie spójny z dynamiką i fabułą muzyczną utworu. To co zrobił spokojnie można nazwać arcydziełem.

- Interesujące było obserwowanie tego, jak przekaz piosenki Z batogami z dnia na dzień staje się coraz bardziej aktualny. - odpowiada Rusinek.

Przypomnijmy. Projekt R.U.T.A. powstał z inicjatywy Maćka Szajkowskiego - lidera Kapeli ze Wsi Warszawa i opiera się na archaicznych tekstach piosenek buntu chłopów przeciw feudalnemu systemowi wyzysku. Do ich zaśpiewania zaproszona została czołówka wokalistów polskiego zaangażowanego rocka: Paweł "Guma" Gumola (Moskwa), Robert "Robal" Matera (Dezerter), Nika (Post Regiment) oraz Hubert "Spięty" Dobaczewski (Lao Che). Muzyka wykonywana jest na instrumentach akustycznych przez instrumentalistów takich grup jak Orkiestra Rivendell, Mosaic, Maćko Korba czy wspomniana Kapela Ze Wsi Warszawa."

środa, 23 lutego 2011

The Bill obchodzi 25. urodziny.

Pionki, mała miejscowość na Mazowszu, stolicą polskiej muzyki z pewnością nie są. Poza reprezentantem Polski na Eurowizji w 2001 roku to miasteczko nie może się pochwalić wielkimi gwiazdami muzyki rozrywkowej. Jeśli jednak ktoś odrobinę poszpera, albo tak jak ja z Pionek pochodzi, to wie, że poza Piaskiem swoje pionkowskie korzenie ma także kapela The Bill.

Większość pewnie nie wie o istnieniu tego zespołu. Fakt, mała miejscowość nie daje zbyt dobrego startu. The Bill nie jest też zbyt dobrze znany dlatego,że graja punkrock, który nie jest ostatnio zbyt popularnym gatunkiem w polskiej muzyce.

Powstały w 1986 roku zespół świętuje w tym roku swoje 25. urodziny. Wielokrotni goście festiwalu w Jarocinie wyruszają z tej okazji w jubileuszową trasę koncertową. Zarówno fanów The Bill jak i osoby, które nie miały wcześniej okazji ich usłyszeć, a chcą to uczynić zachęcam do wybrania się na koncert.

A oto 7 koncertów, które pozostały na trasie The Bill:
04.03 Chorzów – Leśniczówka
05.03 Andrychów - Na Krakowskiej
06.03 Wodzisław Śląski – Szuflada
11.03 Radom – Katakumby
12.03 Kolbuszowa – MDK
13.03 Przemyśl – Grota
19.03 Kraków – Kwadrat

wtorek, 22 lutego 2011

Zapowiedź płyty Rasmentalismu


W sieci pojawiła się zapowiedź nowego albumu grupy Rasmentalism, która ukazać ma się na wiosnę. Czterominutowy klip to połączenie muzyki i wypowiedzi członków zespołu. Możecie go obejrzeć na YouTube na profilu RasmentalismTV oraz poniżej.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Niedzielna videoteka - odc. XVII

Dwie godzinki spóźnienia, ale nic tam. Ostatnio nie ogarniam. ;)

Gabin - Doo Uap, Doo Uap, Doo Uap
Spotkanie syntetycznych dźwięków i starego "winylowego" wokalu. To wszystko opatrzone ciekawym teledyskiem.


Gooral - Karczmareczka
Ten pan, choć młody, już zdążył swoje na scenie zrobić. Być może niektórzy pamiętają go z występów w zespole Psio Crew, który wspaniale łączył tradycyjną góralska muzykę z elektroniką i hip-hopem. Tu macie pierwszy żywiołowy singiel zapowiadający nadchodzącą solową płytę Goorala, który w dowodzie zapisany jest jako Mateusz Górny.


Smolik feat. Emmanuelle Seigner - Forget mi not
Wideo promujące czwarty album smolika. Wspaniała piosenka w wykonaniu angielskiej aktorki i piosenkarki, Emmanuelle Seigner, która w czarno-białym klipie wciela się w gwiazdę z dawnych lat. Niezwykle się to ogląda i cudownie się to słucha.

niedziela, 13 lutego 2011

Niedzielna videoteka - odc. XVI

Hejka czytelnicy. Dzisiejszy odcinek Niedzielnej Wideoteki będzie podróżą w przeszłość, niczym powieść Herberta Welssa. Zaprezentowane utwory (oczywiście wraz z teledyskami) będą niejako wspomnieniami z czasów bardziej beztroskich i na pewno łatwiejszych. 

Korn - Got the life

Chyba kpiną byłoby przedstawienie tego zespołu. W klipie do Got the life pokazują, że nie trzeba być raperami, aby nosić dresy i ‘lansować się furami’. Dosyć ironiczny obraz, ale trudno nie przyznać im klasy. Na końcu, podczas imprezy możemy dostrzec m.in. Freda Durska z Limp Bizkit. Zdradzę, że prawdopodobnie Korn pojawi się w Polsce. 


The Cranberries - Animal Instinct

Świetna piosenka, świetny teledysk, świetny klimat. Cóż więcej napisać?


Smolik & Novika- T.time

Symbioza zjawiskowego kompozytora i posiadaczki nieziemskiego głosu. Dzięki takim piosenkom wciąż wierzę, że w Polsce są wspaniali artyści, zwłaszcza muzycy. 


The Prodigy - Voodoo People (Pendulum Remix)
Dzisiejszy odcinek kończę na pionierach rave’u i big beat’u. Jeden z najciekawszych teledysków jakie miałem okazję oglądać, który jest zarazem zremasterowanym singlem z 1994 roku.

sobota, 12 lutego 2011

Kawałek Kulki - "Kawałek Kulki" (2007)

To będzie recenzja bardzo, ale to bardzo subiektywna. Przyznaje się bez bicia, że pierwsza długogrająca płyta zespołu Kawałek Kulki podobała mi się od dawna, a im więcej jej słucham tym bardziej mi się podoba. No i muszę was tym jakoś zarazić.

Formacja Kawałek Kulki powstała w 2001 roku na terenie Gorzowa Wielkopolskiego. W skład zespołu wchodzi obecnie czworo muzyków: Magdalena Turłaj, Błażej Król, Macio Parada i Jacek Szmytkowski. Zanim w roku 2007 ukazała się płyta Kawałek Kulki, grupa wydała 3 EP-ki: Wybucha Bomba (2003), Wyprawa w poszukiwaniu raf koralowych rzeki Warty z Kawałkiem Kulki w kieszeni (2004) oraz Radio Wieprzyce (2005).

Muzyka jaką znajdziecie na albumie z 2007 roku to alternatywny rok połączony z piosenką poetycką. I właściwie nie wiadomo co w tej płycie tak zaczarowuje. Czy to poetyckie teksty (nie pseudopoetyckie, raczej neopoetyckie), czy może raczej masa "barwnych" dźwięków, czy damsko-męski wokal wyposażonych w bardzo ciekawe głosy Magdaleny Turłaj i Błażeja Króla? Pewne jest tylko to, że obok tej płyty nie można przejść obojętnie. Będzie budzić emocje i nie ma się specjalnie czemu dziwić. Jedni z pewnością ją pokochają za nietypowość niespotykaną nawet w muzyce alternatywnej. Inni ją znienawidzą uznając za irytujące, puste i nic nie warte muzyczne świętokradztwo. Ja z pewnością należę do tych pierwszych. I chyba przy okazji znalazłem odpowiedź na pytanie, które zadałem cztery zdania temu. Ta płyta jest niezwykła ze wszystkich tych powodów które wymieniłem. To pstrokato ubrana dawka wariackiej podróży po pięknie człowieka i zakątków jego duszy. I nie ma w tym kszty romantyzmu. Sama prawda, ale przynajmniej kolorowa.

Kawałek Kulki - Kawałek Kulki (2007, Luna Music)
Ocena: 9-10 - rewelacja

niedziela, 6 lutego 2011

Gary Moore nie żyje

Dotarła do nas przykra informacja. Rankiem, 6 lutego, odszedł od nas znany irlandzki gitarzysta i wokalista Gary Moore. Był on członkiem takich grup jak Thin Lizzy, G Force, Colosseum II i Skid Row. Współpracował także z muzykami takimi jak B.B. King, Greg Lake, Huey Lewis i wieloma innymi.

Ciało muzyka znaleziono w pokoju hotelowym w Esteponie, w Hiszpanii, gdzie prawdopodobnie przebywał na wakacjach. Przyczyna śmierci zostanie ustalona po sekcji.

Gary Moore urodził się 4 kwietnia 1952 roku w Belfaście w Irlandii Północnej. Miał 58 lat.

Niedzielna videoteka - odc. XV

Nie czytajcie tego, co piszę. Po prostu oglądajcie.

Oasis -
The Masterplan
Pochodząca z Manchesteru rockowa grupa, której działalność zakończyła się w 2009 roku (Panie świeć nad jej duszą).



Eminem - Mosh
Co z tego, że upolityczniony? Klip ten jest elementem kampanii z 2004 roku, przeciwko prezydenturze Bush'a.


Tool - Sober
Styl teledysku typowy dla tego amerykańskiego zespołu z pogranicza rocka i alternatywnego metalu (czy czegoś w tym stylu).


Biorąc pod uwagę trwającą sesje trzy teledyski to całkiem dużo.

wtorek, 1 lutego 2011

Rudy wtorek II

Drugi wtorek sesji.To mówi samo za siebie, prawda?

Dzisiaj wyrwane z czeluści sieci. Dużo (braku) wolnego czasu i silna potrzeba zajęcia się czymkolwiek robią swoje.

1. Anna Calvi. Jak się okazuje, nominowana do "Sound of 2011" BBC, czyli najbardziej obiecujący artysta roku 2011. Tuż poza pięciostopniowym podium, ale zawsze. Definitywnie przekonała mnie swoja inspiracją PJ Harvey. Chyba nie tylko ja mam takie skojarzenia. Sami posłuchajcie:




2. Bloodgroup, czyli Islandia znowu atakuje. Cóż, przyznam się, że nie jest to odkrycie tego tygodnia, a znacznie wcześniejsze, ale że wczoraj grali w Poznaniu, a dzisiaj w Krakowie.... Też kocham sesję.
To kawałek z audycji na żywo w radiu KEXP.




3. These New Puritans. To oni mnie najbardziej zachwycili z moich wszystkich poszukiwań. Zwłaszcza ich płyta Hidden. Czysta apokalipsa. Doskonała od pierwszej do ostatniej sekundy. I choć na pierwszy rzut ucha może nie brzmieć przekonująco, to odtworzenie krążka drugi, trzeci raz ukazuje fenomen tworzenia klimatu.
Do tego dziwny teledysk:


PS. Polecam spojrzeć na YT na ich występ z piosenką We want war w BBC1.

Pozostaje tylko napisać: spokojnej sesji.

niedziela, 30 stycznia 2011

Niedzielna videoteka - odc. XIV

Eldo - Pożycz mi płuca
Najbardziej dojrzałe rymy w polskim rapie, połączone z historią opowiedzianą w teledysku dają piorunujący efekt. Jeden z najlepszych klipów 2010 roku.


Maciej Maleńczuk - Barman
Klip w reżyserii Łukasz Jankowskiego to hołd dla niespotykanej już spokojnej, przesiąkniętej dymem atmosfery starych knajpek. Doskonale komponuje się z piosenką pana Maleńczuka, posiadacza jednego z najcharakterystyczniejszych głosów w polskiej muzyce.


Raz, Dwa, Trzy - Trudno nie wierzyć w nic
Przepiękny, utrzymany w spokojnej tonacji teledysk do utworu formacji Raz, Dwa, Trzy. Wspaniała muzyka zespołu, który zdążył już zapisać się na kartach historii polskiej muzyki. Obraz nominowany do nagrody Grand Prix Festiwalu Yach Film w 2003 roku.


Mikrus - 415 QZPi (Bonus dla studentów!!!)
Ponieważ na większości uczelni sesja egzaminacyjna trwa (co widać po aktywności na naszym blogu ;) ), specjalnie dla studentów piosenka z przesłaniem.

sobota, 29 stycznia 2011

Szad - "21 Gramów" (2011)

Zanim jeszcze sięgnąłem po pierwsze solo Szada, miałem nadzieję napisać potem o tej płycie, że jest rewelacyjna, że przykuwa uwagę i że reprezentant Trzeciego Wymiaru kontynuuje tradycje z ostatniego albumu 3W. Niestety, muszę przyznać, że się zawiodłem. Nie zrozumcie mnie źle - 21 Gramów to materiał dobry, ale spodziewałem się po nim dużo więcej.

Przez pierwsze 5-6 kawałków albumu słucha się z przyjemnością, jednak już po kilkunastu minutach nasza uwaga może uciekać w nieco odległe rejony. Co mnie bardzo martwi, nie potrafię za bardzo określić powodu tego zjawiska. Bo i bity są naprawdę żywiołowe i teksty trafne, złożone oraz (Uwaga - modne słowo!) zaangażowane, do tego szybko i sprawnie zarapowane i sklejone z bitem, dają efekt, który znamy już z produkcji 3W. Ale czy na pewno? No właśnie nie do końca, bo gdyby było tak dobrze, jak na albumach wałbrzyskiego składu, całą płytę przesłuchałbym z wypiekami na twarzy.

Udało mi się wygłowić dwie prawdopodobne przyczyny takiego stanu rzeczy. Pierwszą może być to, że 21 Gramów jest... albumem solowym. Kiedy Szad występował z zespołem, flow co chwilę się zmieniało, zatrzymując uwagę słuchacza. W pojedynkę nie opanował umiejętności zmiany intonacji i tonu do tego stopnia, by tę uwagę zatrzymać. Mogę się jednak mylić. Moim drugim pomysłem było to, że na płycie brakuje hitów. Takich kawałków, które nucisz jeszcze długo po przesłuchaniu. No nie ma, nie znajduję tutaj takiego uderzenia, które zapamiętam na długo.

Ogólnie - tak jak wcześniej napisałem - album wypada dobrze, ale nie rewelacyjnie. Zachęcam do sprawdzenia i przekonania się na własnej skórze.

Szad - 21 Gramów (2011, Labirynt Records)
Ocena: 6/10 - solidne

niedziela, 23 stycznia 2011

Niedzielna videoteka - odc. XIII

Co prawda goni nas sesja ale na kolejny odcinek videoteki trzeba znaleźć czas.

Fatboy Slim - Push the Tempo
Pierwszy kawałek umieszczam ze względu na totalnie zakręcony klimat teledysku.


Lupe Fiasco - Daydreamin'
Dzisiaj poskaczemy trochę po klimatach: świetny, relaksujący utwór z dobrym klipem.


Prodigy - Smack my bitch up
Kolejny utwór to klasyk muzyki rave i w ogóle muzyki elektronicznej. Szokujące zakończenie teledysku, które czyni go jeszcze lepszym.


To na dzisiaj tyle. Mam jeszcze zapewnienie od Lesistego, że w tym tygodniu pojawi się coś poza stałymi cyklami. Życzę wszystkim udanego tygodnia, a studentom rozwalenia sesji na kawałeczki!

wtorek, 18 stycznia 2011

Rudy wtorek I

Mamy trzeci wtorek roku, a to jest Rudy wtorek dla Muzycznego terminalu.

Nie wiem, czy wiecie, ale wczoraj był Blue Monday. Według wzoru najgorszy poniedziałek tego roku. Jak Wam minął ten wymyślny dzień? Rzućcie okiem na wzór opracowany przez Cliffa Arnalla w wolnej chwili. Jakby nie patrzeć, ma sens. I jakby nie chcieć, to faktycznie był to okropny poniedziałek.

Na pewno jednak minął dobrze wszystkim zwycięzcom Złotych Globów. Czy ktoś był zaskoczony wynikami?... Nie? Cóż, nic dziwnego.

Tak, to najbardziej aktualny temat. Mnie od samego podania nominacji zastanawia, z której strony Turysta jest komedią lub musicalem. Może mnie coś ominęło?

Nie mniej jednak nie o tym chciałam. Byłoby wręcz dziwne, gdybym nie wspomniała o Trencie Reznorze i Atticusie Rossie. Zaskoczeniem było, że panowie w ogóle nagrali soundtrack do filmu. Zdecydowanie bardziej trzymali (a przynajmniej Rezzo) gier komputerowych. To, że wygrali nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem - obiektywnie był to najlepszy soundtrack. Nie umniejszając oczywiście Dannyemu Elfmanowi, Hansowi Zimmerowi, A.R. Rahmanowi czy Alexandrowi Desplat. Ale oni w sumie są obecni w nominacjach co roku. Jeszcze tylko Dario Marianelliego dorzucić i mamy złotą piątkę.

Ale nie o tym też chciałam. O zwycięzcach piszą wszyscy, więc ja nie będę powtarzać materiału. O przegranych już wszystko zostało napisane, wszyscy przecież znamy pozostałych nominowanych.

Zastanawia mnie jednak jedno: najlepsza piosenka.
Oto nominowani w tej kategorii (za stopklatka.pl):
  • Bound to You - Burleska
  • Coming Home - Country Strong
  • I See the Light - Zaplątani
  • There's a Place for Us - Opowieści z Narnii: Podróż Wędrowca do Świtu
  • You Haven't Seen the Last of Me - Burleska
Czyli mamy: Christina Aguilera, Gwyneth Paltrow, Mandy Moor i Zach Levi, Carrie Underwood i Cher. Żeby nie trzymać Was w niepewności dodam, że wygrała nieśmiertelna Cher.

Dlaczego nominowane piosenki to wzruszające, długie  wyciskacze łez? 
I dlaczego w tym roku wszystkie nominowane piosenki są naprawdę słabe?

Fakt, nie śledzę Złotych Globów co roku wybitnie dokładnie. Ale były piosenki naprawdę warte uwagi w dziejach tej nagrody. Chociażby The weary kind z Crazy heart z 2009 roku. OK, faktycznie, smętna. Ale jakaś... bardziej prawdziwa. Bardziej przekonująca, że zasługuje na nagrodę. Albo Old habits die hard z Alfiego w 2004 roku. To też była naprawdę dobra piosenka. Nie potrzebowała do tego Złotego Globa nawet.

Wniosek z tego raczej nasuwa się sam. Niestety, głupio albo nie, ale nie wierzę, że nie ma dobrych wykonawców w tych czasach.
Posłuchajcie tych piosenek sami, odsyłam na nasz ulubiony YT :)

Jeśli już musielibyście wybierać, którą byście nagrodzili?
A może jakiejś piosenki Wam zabrakło w tegorocznym zestawieniu?..

Stay tuned na następny Rudy wtorek. Już za tydzień.

Tymczasem zapraszam na mojego bloga.

niedziela, 16 stycznia 2011

Niedzielna videoteka - odc. XII

Niestety nie dorobiłam się jeszcze prywatnego konferansjera, ani przynajmniej agenta żeby mógł mnie profesjonalnie przedstawić i zapowiedzieć. W związku z tym muszę zrobić to sama.

No witam :)

To moja pierwsza videoteka, więc przygotowałam potop szwedzki. Albo szwedzki stół.
Nazwijmy to jakkolwiek, rzecz w tym, że wszystkie dzisiejsze teledyski pochodzą ze Szwecji.
No cóż, że ze Szwecji, zaczynajmy.

Lykke Li - I'm good, I'm gone
Lykke Li ma fajne pomysły. Wie jak z debiutanckiej płyty zrobić jeszcze fajniejszą płytę już po jej wydaniu. Mnie osobiście długo można karmić alternatywnym wersjami video, zwłaszcza jeśli są akustyczne, na żywo, kręcone mastershotem ręką Christiana Haaga i w doborowym towarzystwie.


Shout Out Louds - Show me something new
Teledysk pod wodą. Było już takich kilka, ale w tym strasznie bawi mnie jak pod wodą śpiewają. Naprawdę im to wychodzi :) Poza tym piosenka jest fajna. Z definicji dodająca trochę energii na kolejny poniedziałek.


Those Dancing Days - Fuckarias
W przypadku tego teledysku dużo się powiedzieć nie da (chociaż wiszące żarówki zawsze mi się podobały), ale za to jaka piosenka fajna :) Dziewczyny zresztą też.


Wygląda na to, że wykorzystałam swój dzisiejszy limit. Mam nadzieję, że nie złamałam zbyt wielu zasad panujących w videotece.

Adjö!

Tymczasem zapraszam na swojego bloga, klik.

Rude.

niedziela, 9 stycznia 2011

Niedzielna videoteka - odc. XI

Oj duużo czasu minęło nim ponownie dobrałem się do sterów Niedzielnej... :) Ale co tam, grunt to wytrwałość, która się opłaca. Dzisiaj więc, jako że mamy już po Nowym Roku, już po imprezach sylwestrowych, po poprawkach tychże... no i po poprawkach poprawek poprawek poprawek tych imprez, pora zabrać się z podłogi i iść dalej. Przed tym jednak należy się zrelaksować. Dzisiejsza porcja muzyki i teledysków skierowana jest do tych, którzy potrzebują chwili wytchnienia i pozbierania sił przed walką w nadchodzącym tygodniu, miesiącu (sesja za pasem Mili Państwo!) no i roku... So... Shall We? :)

JoJo Effect - I shouldn't, I wouldn't
Pierwszym Utworem, który proponuję jest kawałek zza zachodniej granicy. Rodem z Niemiec Jojo Effect wraz z fenomenalnym głosem Anne Schnell wprawi nas w pozytywny nastrój połączony z uczuciem, że trzymamy klasę zawsze i wszędzie.


Nouvelle Vague - Eisbaer
Idąc tym tropem nie sposób ominąć popularnych Nouvelle Vague. Ich niezwykle lounge'owy utwór pt. Eisbaer sprawia, że naprawdę chce się żyć :) Piękny, sehr schon und c'est magnifique!


Gorillaz - Dirty Harry
And last but not least... Nie zapominajmy skąd pochodzimy i dokąd idziemy. Kawałek Dirty Harry od grupy Gorillaz. Świetny vid i wpadająca w ucho melodia sprawia, że warto tego posłuchać w te paskudne dni, gdy pogoda nie przysparza nam dobrego humoru chlapą i chłodnym Wiatrem Ze Wschodu.


Tym zakończymy toodaysze wywody. Mam nadzieję, że niedługo znów odwiedzicie naszego bloga, gdzie odwracamy kota ogonem a losy wszechświata biegają z pęcherzem po pokoju szukając igły w stogu siennej pogody pod papugami.

Pozdro.
R.

niedziela, 2 stycznia 2011

Niedzielna videoteka - odc.X

Witajcie w noworocznej i już dziesiątej Niedzielnej videotece. Mam nadzieję, że większość z was doszła już do siebie po szampańskiej zabawie. Dzisiaj trzeba wziąć się w garść i powoli wrócić do rzeczywistości, więc aby nie zamęczyć naszych dzielnych czytelników polecę parę clipów na ostatnie chwile rozleniwienia. Więc kubki z herbatą w dłoń i jedziemy.

Devendra Banhart - Foolin
Zaczynamy od barda naszych czasów. Pan Devendra, muzyk wszechstronny, wybija się z wąskich ram muzyki współczesnej, a charakteryzujący go niedbały i narkotyczny wokal znalazł całą rzeszę fanów. Choć teledysk do piosenki Foolin budzi wiele różnych emocji, to szczerze mówiąc jest świetnie zrealizowany i mnie osobiście bardzo bawi.


Johnny Cash - Hurt
Johnny Cash już wiele lat temu stał się ikoną muzyki oraz kultury. Jego utwory puszczane są niemal wszędzie. Czynnie brał udział w świecie muzycznym, aż do swojej śmierci w 2003 roku. Staruszek dawał radę do końca, trzeba mu to przyznać. Piosenka Hurt oryginalnie jest utworem skomponowanym przez frontman’a Nine Inch Nails - Trent’a Reznor’a, a oto balladowe wykonanie Cash’a. Złóżmy mu hołd.


Beck - Loser
Beck łączy w sobie mnóstwo styli muzycznych, a jego utwory są bardziej nieprzewidywalne, niż rozkład rozkład jazdy PKP. Piosenka Loser została umieszczona na liście 500 piosenek, które ukształtowały rock, utworzonej przez Rock and Roll Hall of Fame. Teledysk według mnie jest co najmniej dziwny, ale nie można powiedzieć, że nie pasuje do całokształtu muzyka.

sobota, 1 stycznia 2011

Eldo trafił do podręcznika

Jak podaje cgm.pl w jednym z podręczników do języka polskiego pojawił się tekst Eldo - Są rzeczy, których chciałbym nie pamiętać z płyty 27. Trzeba przyznać, że to dość zaskakująca informacja, zwłaszcza, że pojawiła się w takim terminie. Poniżej możecie znaleźć amatorskie zdjęcia podręcznika. Kto chciałby przeczytać oryginalny artykuł niech kliknie TUTAJ. :)

Obserwatorzy